Wszystko to co już stało się w Kobylich Błotach

Historia

Za piastów

Kobyle Błota i Studzianka, to nazwa uroczysk w wielkim kompleksie Lasów Gostynińskich, ciągnących się wzdłuż lewego brzegu Wisły od Płocka do Włocławka, w trójkącie, którego trzecim punktem jest równie stare, ale teraz małe miasteczko Kowal, w którym urodził się w r. 1211 Kazimierz I, książę kujawski, łęczycki i sieradzki, ojciec Leszka Czarnego i Władysława Łokietka. On sam, jak i jego synowie przemierzali konno niejednokrotnie szlak z Kowala do Płocka, zwany Królewskim Traktem, biegnący przez uroczysko Niedźwiedź (obecnie w Nadleśnictwie Włocławek, jest tam piękna leśniczówka), dalej przez uroczyska Kobyle Błota, Studzianka, Brzezinna Góra i Grodzisko – do przeprawy przez Wisłę pod Płockiem.

Przed wojną

mapka

Leśniczówka Studzianka, oddalona 2 km na zachód od wsi Brzezinna Góra, położona 100 m na południe od Królewskiego Traktu, zawsze była samotna. Gajówka Kobyle Błota była, przed II wojną światową, częścią osady śródleśnej o tej właśnie nazwie. Osada złożona była z jedenastu biednych gospodarstw. Na tych piaszczystych terenach pradoliny Wisły innych gospodarstw nie było. Osada na Kobylich Błotach powstała prawdopodobnie jako druga kolejna kolonia wsi Lipianki (pierwotna nazwa Lepianki – od sposobu budowania chat).

Stare Lipianki to obecna południowa grupa zabudowań wzdłuż drogi Soczewka – Krzywy Kołek – Trzy Kopce - Duninów Duży – Skrzynki. Kolonią Lipianek jest Goreniek, czyli północna grupa zabudowań wzdłuż drogi równoległej do pierwotnych Lipianek. Nazwa Goreniek, zachowana na mapach topograficznych z lat dwudziestych i pięćdziesiątych XX w. jest zdrobnieniem od „goreń" (wypalenisko) i powtarza się na tym terenie, np. w nazwie wsi Goreń, leżącej na północ od wsi Skrzynki, na skraju tego samego kompleksu leśnego, w którym leżą Kobyle Błota.

Na północ od Goreńka (północnej części Lipianek) leżą Kobyle Błota. Osada ta w czasie wojny została przez Niemców wysiedlona, aby nie była oparciem dla partyzantki. Niemcy pozostawili tylko dwie rodziny, w tym Dulskich, którzy mieszkali w miejscu, gdzie potem postawiono zabudowania gajówki. Dulscy wyprowadzili się na początku lat pięćdziesiątych, ziemię przejęły Lasy Państwowe. Grunt w części zalesiono, w części pozostawiono gajowemu, którego osadzono na obejściu Dulskich.

Po wojnie

Nowe, murowane zabudowania gajówki zostały postawione w tych samych miejscach, tak, że układ ich pozostał ten sam. Jedyna różnica, to ta, że stara studnia nie była pod kasztanem (który jeszcze posadzili Dulscy), ale w zagłębieniu obok „Danuśki", w pobliżu północnej bramy. Wszystko to wiem, bo w piątek 18 sierpnia 1978 Dulscy odwiedzili Kobyle Błota, miejsce gdzie się rodzili i wychowywali. Wpis dokumentujący odwiedziny można znaleźć w „Notesiku", tom I.

W początku działalności Bazy Kobyle Błota, prócz gajówki, istniały jeszcze i były zamieszkane – niewielkie zabudowania Cichowiczów (200 m na południe) i rozpadająca się jednookienna chatka – obórka nad bagnem (300 m na północny zachód) W tej ostatniej przemieszkiwała przez sezony letnie 1976-7-8, nie znana nam z nazwiska staruszka, która na zimę wyprowadzała się do syna w Skrzynkach, a może Lipiankach. Prócz tych trzech śladów zagród, znaleźliśmy w lesie jeszcze cztery inne, rozrzucone wokół bagna. W miarę upływu lat ślady te - zagłębienie po studni, krzak bzu lub jaśminu, spróchniała grusza, płytki wapna, którym były malowane spróchniałe bez śladu belki - są coraz trudniejsze do identyfikacji.

Skazane na zagładę

W połowie lat 70 XX w. postęp techniki i mechanizacja prac leśnych spowodowały zmniejszenie zapotrzebowania na liczebność pracowników i gęstość służbowych śródleśnych osad Lasów Państwowych. Gajówka Kobyle Błota i leśniczówka Studzianka zostały opuszczone.

Obiekty te, pozostawione bez dozoru w środku lasu, zaczęły niszczeć – włamywacze wywozili przydatne im sprzęty, rozbierali piece kaflowe. Przez powybijane szyby do budynków dostawała się wilgoć. Ktoś w Studziance rozgrzewał się zimą, rozpalając ognisko na podłodze obecnego "składziku". Skutek był taki, że wypalona podłoga spadła do piwnicy, a drzwi i framugi 3 par drzwi na parterze pokryły się pęcherzami, o okopceniu sufitów nie wspominając. Na początku czerwca 76, tej samej nocy zostały podpalone i spłonęły - mała, stara szopa Leśniczówki Studzianka i wielka, jeszcze pachnąca żywicą, zaledwie kilkuletnia stodoła Gajówki Kobyle Błota. Kamienie wokół ogniska w Kobylich Błotach są tymi, które leżały w węgłach (narożach) i skrzyżowaniach belek fundamentalnych tamtejszej stodoły.

Jak do tego doszło

założenie

Wczesną wiosną 1976, gajówka i leśniczówka zostały „odkryte" przez studentów Wydziału Budownictwa Politechniki Łódzkiej, podczas kwietniowego rajdu pieszego „Sasanka". Wiadomość o „chatkach" dotarła do Zygmunta Szumskiego, (pseudonim Zyga) – adiunkta na Wydziale Budownictwa PŁ. Poszukiwał on poligonu, gdzie mógłby prowadzić programowe letnie ćwiczenia terenowe z miernictwa budowlanego. Zainteresowanie studentów i Zygi tymi obiektami zbiegło się z postawą nadleśniczego Stanisława Wojnowskiego z Gostynina, który szukał chętnych do zagospodarowania zabudowań, aby mogły pełnić rolę bardziej pożyteczną, niż obiekt niszczycielskich zapałów. Zaczęliśmy organizować wyjazdy do uprzątania stodolnianych pogorzelisk, napraw, budowy i zakładania nowych okiennic, drzwi, klap na studni i na dachach. Działania te zaczęliśmy w lecie 76 i prowadziliśmy też w zimie 76. Skutek materialny prac zimowych był niewielki, ale reklama (wtedy to się nazywało propaganda) na Wydziale była spora.

Latem 77 odbyły się pierwsze w Kobylich programowe ćwiczenia z miernictwa geodezyjnego studentów II roku. Prace remontowe w gajówce Kobyle Błota, od kilku lat niezamieszkanej i zdewastowanej, prowadziliśmy wspólnie z obozem studentów z lat starszych, którzy już zupełnie na własną rękę i w oparciu o umiejętności wyniesione z praktyk na budowach, podejmowali (i podejmowały) ciężkie i trudne prace murarskie, tynkarskie i zduńskie. Działali wspólnie z młodszymi kolegami, występując w roli nauczycieli zawodu.

tablica

W porównaniu z ćwiczeniami prowadzonymi w parku obok Wydziału – trzytygodniowe lub dwutygodniowe (na różnych specjalnościach) ćwiczenia w Kobylich Błotach i Studziance, stwarzały niepowtarzalne warunki. Pobyt obozowy musiał być organizowany przez grupę studentów w warunkach terenowych, w odległości 12÷25 km od sklepów, w oparciu o zwykłą kuchnię, ognisko i studnię. Dopiero po dwu latach Zyga wzbogacił się o Fiata 126p, który służył jako zaopatrzeniówka i ciężarówka (25 km w jedną stronę do Gostynina po cement i konserwy), ale po chleb nadal chodziło się z plecakami 12 km do Duninowa n/Wisłą. Te warunki to dla wielu był wstrząs, bo pierwszy raz w życiu - w promieniu wielu kilometrów – nie mieli kranu z wodą, kuchni gazowej lub elektrycznej, żarówki i telewizora. Trzeba było na nowo nauczyć się myć i gotować, a także wykonać ćwiczenia przewidziane programem studiów.

Aby sformalizować przedsięwzięcie, leśniczówka i gajówka (odległe wzajemnie o 4 km) stały się najpierw (1977) Studencką Bazą Turystyczną Almatur, potem Bazą Turystyczno – Dydaktyczną PŁ, prowadzoną przy Wydziale Budownictwa, Architektury i Inżynierii Środowiska.

Uroczyste „wodowanie", lub „chrzest", nazwane tak od szampana, który rozbito o ścianę domu w Kobylich Błotach, nastąpiło 22 października 1977. W dniu tym - ówczesny dzierżawca obiektów - BPiT Almatur przekazał je w użytkowanie studentom Wydziału Budownictwa i Architektury PŁ, Rzecz odbyła się przy udziale Dziekana i Prodziekanów, a uświetniona została meczem pracownicy – studenci, ogniskiem i piwem.

Latem 1978 ożyła Studzianka. Zjechała tu grupa 10 studentów 3 roku, która w ramach praktyki geotechnicznej, pod wodzą Mietka Szumskiego (młodszy brat Zygi), w towarzystwie jego pięcioletniego syna, „w warunkach urągających", przez dwa tygodnie harowali, odgruzowując i wstępnie zabezpieczając Chatkę. Wcześniej, wiosną, tenże Mietek oczyścił studnię Studzianki, dokopując się do wody. Z powierzchni pomagali Zyga i Adam Plich. Warto wspomnieć, że Adam, wtedy jeszcze student (chyba IV roku), ciężarówką przywoził z Uczelni wszystko, co się dało wycyganić lub zwędzić. Cegłę, wiertarkę, deskę, kulawy stół, zielone sukno ze stołu prezydialnego (stąd potem nazwa wielkiej pryczy „łoże prezydialne"), materace, koce lub kołdry uznane za nieużyteczne w akademiku ...

Poza miejscem odbywania praktyk z miernictwa, leśniczówki stanowiły – zgodnie z oficjalną nazwą – bazę turystyczną. Położenie w lasach Gostynińsko - Włocławskiego Parku Krajobrazowego przyciągało tu wiele różnych grup rajdów pieszych, biegów na orientację, rajdów rowerowych, a nawet konnych. Bywali tu studenci z różnych uczelni, harcerze, młodzież szkolna, młodzież z domu poprawczego. Odbyło się tu wiele spotkań towarzyskich absolwentów PŁ i nie tylko.

„Chatki", jako niezamieszkałe zabudowania śródleśne, zawsze po przyjeździe wymagały przynajmniej drobnych napraw, związanych m. in. z permanentnymi włamaniami. Utrzymanie bazy w stanie stale nadającym się do natychmiastowego zamieszkania, o każdej porze roku, przez każdą grupę studencką (do 50 osób) wymagało wiele fizycznej pracy. Trudno byłoby wyliczyć wszystkie prace remontowe, budowlane, naprawcze, porządkowe i zaopatrzeniowe wykonane w ciągu ostanich 30 lat (od lata 76).

Czyny na rzecz

Wśród nich były też prace wykonane we współpracy z Nadleśnictwem Gostynin (które jest właścicielem gruntów i zabudowań) i Urzędem Gminy Duninów. Na rzecz Nadleśnictwa kilkukrotnie 10-osobowe grupy studenckie wykonywały prace pomocnicze podczas walki z plagą brudnicy mniszki. Sprawowaliśmy też nadzór nad ścieżkami zwierzęcymi, zwłaszcza nad bagnami, niszcząc pułapki i pętle. Były też przypadki powiadamiania o ognisku pożaru, a także udział w jego gaszeniu. Bardziej proekologiczni "chatkowicze", wyjeżdżając stąd, zabierają nie tylko własne śmieci, ale także zebrane w okolicznym lesie.

Na rzecz Gminy Duninów, chyba w 1983 roku, 16-osobowy zespół wykonał w ciągu dwu tygodni pomiar kilkunastokilometrowej trasy dróg od uroczyska Trzy Kopce przez Duninów Duży do Lipianek i Goreńka (Lipianki Północne), oraz przez obie te wioski i sporządził ich profile podłużne i poprzeczne. Chodziło o możliwość odtworzenia dróg po pamiętnej na tych terenach powodzi. Aby wszystkie możliwe siły skierować do prac pomiarowych, wójt Gminy zapewnił całej grupie dwutygodniowe całodzienne wyżywienie, z dowozem w wojskowych termosach obiado-kolacji i produktów na następne śniadanie.

Ponieważ w ciągu dwu lat po tym pomiarze Gmina nie miała pieniędzy na wykonanie projektu dróg, Zyga namówił do współpracy studentów specjalności Drogi-Ulice-Lotniska z Wydziału Budownictwa i wspólnie wykonali projekt.

Znaczna jego część została zrealizowana przez Gminę Duninów w kilka lat potem, jako droga asfaltowa przez las, od uroczyska Trzy Kopce do Duninowa Dużego, dalej przez cały Duninów Duży, następnie do Szkoły Podstawowej w Lipiankach. Od tego czasu do szkoły w Lipiankach można dojechać autobusem. Przedtem do autobusu trzeba było stamtąd przejść pieszo 8 km piaszczystymi drogami.

W roku 1995, Basia Kozłowska (de domo Szyda) - absolwentka WBiA - prowadziła w Kobylich praktyki ze studentami WIPiOŚ, których naukawym efektem było opracowanie „Stan sanitacji gminy Duninów”, przekazane władzom gminy.

Tak było

2000rok

Tak niecodzienne przedsięwzięcie wymagało udziału niezwyczajnych ludzi, dlatego Zyga proponował wyjazd na ćwiczenia tylko nielicznym studentom. Koniecznym warunkiem były osiągnięcia pozaprogramowe studenta. Mógł (mogła) się zgłosić na wyjazd, jeśli z tatusiem zbudowali garaż, albo ma srebrną odznakę turystyki pieszej, albo patent żeglarza, albo z pamięci wyrecytował składniki na grochówkę lub krupnik na 20 osób i opisał w szczegółach, jak się rozpala pod płytą kuchenną.

O nazwę uroczyska Zyga oparł zwyczaje (zwane też obrządkiem) i nazewnictwo. Kto przepracował dla Bazy dwa tygodnie, zostawał przyjęty do Stada, ale jako Źróbek, który praw żadnych nie miał, choć już obyczaje poznał. Dopiero po przybyciu na Pieczenie Barana (zawsze na jesieni, w pobliżu rocznicy „wodowania") zostawał Starym Koniem z Kobylich Błot (lub takąż Starą Kobyłą). Kto skończył studia i nadal przyjeżdżał (i pracował!) zostawał Końbatantem i miał prawo brać udział w Końklawe. To doroczna narada, która mogła być poszerzona o wybory Przewodnika Stada, zwanego też Łysym Koniem. Powstał cały „język koński" (patrz „końpendium").

Ludzi zasłużonych dla chatek można by długo wymieniać. Swego czasu ich imiona były wypisane na zewnętrznej ścianie budynku w Kobylich, ale z czasem wyblakły, a może zostały zamalowane. Ale są na pewno odnotowane w annałach chatkowych, czyli tzw. „Notesach". Nota bene – z nich pochodzą starsze, czarno-białe zdjęcia, publikowane na sąsiednich stronach. Pierwszy wpis pochodzi z 10 grudnia 1976 roku.

W r. 1992 odchodząc z PŁ, Zyga przekazał opiekę nad Bazą dr inż. Pawłowi Stolarkowi z Wydziału Inżynierii Procesowej i Ochrony Środowiska (WIPiOŚ). Paweł jest aktywnym uczestnikiem całego przedsięwzięcia od 1977 roku. Jego zabiegi spowodowały, że po kilku latach Baza przeszła pod opiekę Dziekana WIPiOŚ.

Reaktywacja (dopisek studentów KN WIPOS)

Maj 2008

Od kiedy na terenie Kobylich Błot zakończyły się praktyki terenowe w chatkach ucichło. Pojawiali się tylko starzy bywalcy, których sentyment ściągał co pewien czas, niekiedy z różnych stron świata, do tego wspaniałego miejsca, w które włożyli tyle pracy. Na wydziale też jakby ucichło. Niektórzy nie znają tego miejsca, inni słyszeli ale nigdy nie ma czasu na wyjazd (jak to na uczelni). Kobyle Błota czekały w uśpieniu. Co nie oznacza że nic w nich się nie działo. Paweł prężnie zarządzał chatkami i utrzymywał je we wzorowym stanie, nigdy nie zapomniano o corocznej tradycji pieczenia barana, ale jak sam Paweł powiedział „Stado się starzało”. Brakowało braci studenckiej…

Nasza historia w Kobylich błotach zaczęła się w marcu 2008 roku kiedy Paweł zabrał trójkę z nas pierwszy raz do Kobylich. Dla niedawno reaktywowanego Koła Naukowego był to niezwykle ważne wydarzenie. Już w maju tego samego roku zorganizowaliśmy pierwszy wyjazd. Przybyła nowa siła robocza do Kobylich Błot. Staliśmy się częstymi bywalcami tego miejsca i pomagamy Pawłowi ile możemy, razem dzielimy radości i smutki związane z chatkami.

Jak owocna będzie nasza współpraca czas pokaże…